To tutaj Paul Claudel sie nawrocil i napisal kilka swoich cudownych wierszy. To tutaj przychodzil Victor Hugo... ale tez zwykli smiertelnicy jak ja i wy by podziwiac, poczuc, wymodlic cos dla siebie czy dla ludzkosci...
To byl jeden z pierwszych abytkow jakie zwiedzialm w Paryzu. Wciaz tam wracalam, przynajmniej raz w roku ale tez duzo czesciej, gdy w Paryzu mieszkalam.
Doskonale pamietam drzwi swietej Anny z wyrzezbionym zywotem Maryji, ktory sluzyl kanonikom do nauki w wiekach srednich... doskonale pamietam sad ostateczny czy ikonografie Teofila, chlopa z VI wieku, ktory dzieki Matce najswietszej uzyskal zbawienie i nawrocenie... Doskonale pamietam KORONE CIERNIOWA CHRYSTUSA... tak rzadko wystawiana na widok publiczny - ona ocalala.
Paryscy strazacy, elitarna grupa, zdolali uratowac caly skarbiec z Notre Dame.
Mobilizacja jest ogromna... Sledztwo rozpoczeto juz wczorajszego wieczoru; dzis o godzinie 11 zebrala sie Rada ministrow by zdecydowac o strategii odbudowy... odbudowy, ktora potrwa 40-50 lat! O godzinie 12 rozpoczyna sie narodowa zbiorka na ten cel... kazdy Francuz cos da, ofiaruje, za przykladem najbogatszych tego kraju... wczoraj rodzina Pinault, grupa LVMH dala 100 000 000 euros, dzisiaj rodzina Atnaud dala 200 000 000 euros i tych mecenasow przybywa.
Piekna postawa, godna postawa... jak powiedzial wczoraj nasz prezydent "Odbudujemy nasza katedre".
A ponizej tekst Szymona Holowni... genialny!
Jakby któryś z naszych aspirujących Jeremiaszy Od Siedmiu Boleści (chciałbym stworzyć specjalną żeńską formę dla jednej koleżanki, ale nie wiem jak) chciał coś jeszcze popisać o tym, że Notre Dame zapłonęła bo musiała odpowiednie dać rzeczy słowo, skoro chrześcijaństwo na zgniłym Zachodzie to przecież pustynia i zgliszcza (a w domyśle - u nas łąki umajone i cieniste gaiki), niech najpierw:
1. Wytłumaczy w tym kluczu, co u nas zgniło skoro w 2006 spalił się dach kościoła św. Katarzyny w Gdańsku, chyba z rok temu okazało się, że zaraz zawali się najstarszy kościół Gdańska - świętego Mikołaja, a w 2017 spaliła się katedra w Gorzowie. BTW - wczoraj, dokładnie w tym samym czasie, gdy płonęło Notre Dame, palił się meczet na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie (a parę godzin wcześniej - znaki, znaki - najdroższy warszawski dom handlowy Vitkac, z torebkami - relikiwiami luksusu za parędziesiąt tysięcy).
Wykwity twitterowej profetycznej mistyki to rzecz słodka, ale ja jestem synem dwojga inżynierów budownicta lądowego (mamo, tato, pozdrowienia!). Pozwólcie więc, koleżanki i koledzy, na odważne stwierdzenie: to budynki. A budynki się palą, gdy są nieostrożnie remontowane, gdy coś nie zadziała w elektryce, walą się gdy człowiek wypłucze im podłoże. To człowiek podpala katedry (i meczety i sklepy z klapkami za bańkę), nie Bóg.
2. Przeczyta sobie nader ciekawy komentarz Witolda Jurasza, który pisze, jak bardzo wschodnie (a wręcz propagandowo radzieckie) jest to bajanie, że my tu zdrowa różdżka, co dzień cały puszcza pąki, a tam, na Zachodzie, wielki chory las. Wyimek: „No i upada ten Zachód i upada i upaść nie może. I nie wiedzieć czemu nadal uniwersytety na tym upadającym Zachodzie są wyżej notowane niż te rosyjskie i nasze, nowe technologie rodzą się dziwnym trafem na zgniłym Zachodzie a nie w Rosji i nie u nas, największe banki należą nadal do amoralnego Zachodu i nawet Noble cały czas zgarniają uczeni z Zachodu. I nawet uchodźcy z najgłębszego afrykańskiego buszu szturmują bramy Zachodu a nie Rosji i nie Polski, co jest dowodem tryumfu (a nie klęski) Zachodu”.
3. Przeczyta ten wspaniały tekst ks. Andrzeja Muszali, który pokazuje jak kwitnie dziś, po kryzysie, kościół we Francji, jak odradza się nie wokół parafii, a wokół klasztorów. Ile my moglibyśmy się od niego nauczyć - w naszej pysze i przekonaniu, że skoro mamy gęby pełne „wartości” i obmodlone granice - jesteśmy zabezpieczeni magiczną maścią, od której odbije się każdy zewnętrzny wróg, wszystkie gendery i Pottery. Rzecz w tym tylko, że nasz wróg nie przyjdzie z zewnątrz, bo on jest wewnątrz. Nasze chrześcijaństwo ma władzę, pieniądze, wpływy, Bizancjum. Ale wiemy, jak skończyło Bizancjum. Radykalizm ewangeliczny gnije (mi też) w środku. Wali się wielki gmach, rozkwitają peryferia - widzę to, jeżdżąc po Polsce. Doświadczenia Francuzów za chwilę będą dla nas bezcenne. Że sparafrazuję minionego już klasyka polskiej myśli wojskowej: to Francuzi nas za chwilę będą uczyć jeść kościelnym widelcem, bo my mamy literę, oni mają Ducha.
Ktoś ze znajomych moich znajomych napisał w komentarzach: impuls Chrystusa w Europie (ja dodam - i na świecie) ma się dobrze, to kościelne struktury tu i ówdzie kuleją i płoną. To wydarzenie jest symboliczne, bez wątpienia. Symbol ma jednak to do siebie, że interpretując go nie można zatrzymać się na dosłowności („pali się, to znaczy że się pali”).
Widok płonącej katedry - a już specjalnje tak pięknej, wstrząsa, pokazuje nam naszą bezradność, to jak kruche są nasze skarbce na relikwie (religii i kultury), jak bardzo jedynym skarbcem ma być ten, który mamy w sercu (bo katedry, żeby nie wiem jak była piękna, do nieba się nie wniesie). Ludzie jednak mają tak, że jak jest dobrze - idą sami, społeczeństwo się rozpada, jak jest źle - zaraz zbijają się w grupy, zaczynają działać razem. Już widać, że ten pożar obudził wielu Francuzów, że będą mieli wokół czego budować - choć przez chwilę, jak my po Smoleńsku - wspólnotę.
Oby im się udało. Kibicować im teraz trzeba, wspierać ich, a nie parskać: „no i macie za swoje, ancychrysty”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz