Piekny, sloneczny dzien nad Garonna... i w samym centrum miasta Droga Krzyzowa, ktora rozpoczela sie punktualnie o godzinie 12. Pod przewodnictwem kardynala Ricard tlumy mieszkancow przeszly od Placu Gieldowego do Katedry Swietego Andrzeja. Najniezwyklej wygladal ten tlum ciagnacy sie na ... moze 2 kilometrach... na handlowej ulicy Swietej Katarzyny. Bo krzyz widac byl gdzies w dole, daleko, daleko... ze sklepow wydobywala sie handlowa rabanka muzyczna, na tarasach restauracji i kawiarni ludzie wcinali steki z frytkami... a tutaj taki tlum, skupiony, modlacy sie, spiewajacy i ten KRZYZ.
Strasznie mnie to poruszylo, poturbowalo moj umysl! I jeszcze bardziej niepokojace byly te dziesiatki ludzi po bokach fotografujace nas idacych tak, jakbysmy byli jakimis ciekawymi okazami?
Z jednej strony dobrze, ze chrzescijanie sa tak widoczni, z drugiej sam kardynal otwierajac Droge Krzyzowa mowil, ze "nie szukamy prowokacji"... jakby sie tlumaczyl albo przepraszal choc przeciez od lata jest zgoda miasta na te Droge w centrum... Sytuacja dosc dziwna dla mnie osobiscie.
Wolalam Droge krzyzowa w parku Jardin Public w wielkopiatkowy wieczor niz te w srodku dnia, w centrum miasta - tutaj trudniej bylo sie skupic. Samochody trabily, kilka motocykli urzadzilo sobie koncert klaksonowy wiec momentami bylo dosc dziwnie.
Szlo nas jednak pewnie kilka tysiecy osob, bez agresji, bez przemocy, bez niszczenia - jak ostatnio co soboty...
Dziwne to wszystko, niepokojace... jak i pozar w Notre Dame.
ja bylam z przyjaciolmi i bylam szczesliwa choc zaniepokojona tez.
"Oddaje sie Tobie, gdyz jestes mym ojcem,
Zawierzam sie Tobie, gdyz jestes mym ojcem"
Charles de Focauld
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz