W poniedziałek przyjechała do mnie moja nowa koleżanka, mam nadzieje, ze mogę już tak napisać? Poznalysmy się na ... skrzynce pocztowe zawodowej... gdyż ona tez jest nauczycielka jak ja. Tyle, ze łaciny i greki a ja historii-geografii i wos'u. A. zaproponowała mi, ze przyjedzie specjalnie do Rennes byśmy mogły się poznać.
I tak w poniedziałek doszło do naszego pierwszego realnego spotkania! Jakaż to radość dla mnie moc poznać tak ciekawa i sympatyczna osobę!
Pogoda nam nie dopisała ale miedzy kawiarnia, księgarnia i restauracja rozmawiało nam się swietnie!
Przy okazji zjadłam w końcu obiad w "pół-polskiej" kawiarni w centrum miasta nazywanej
7 grammes.
To urocze miejsce, o którym opowiadała mi Tekla z Irenka. Lubię taka kuchnie, prosta, świeża i raczej wegetariańska. Wzięłam więc kuskus z warzywami a A. wzięła tartę z sałata i sosem ziołowym. Na deser raczylysmy się sernikiem. Niestety , nie wiem czy z przykrością czy z radością, ale stwierdzam, ze robię znacznie lepsze serniki w domu... Samo ciasto sernikowe nie było złe, było dobre! Natomiast ta polewa z serka na amerykańska modlę to hm... nie mogłam tego zjeść. Napoje super! Cytronada i arbuz z malina. Ceny dość niskie. Po linku macie kartę. Za obiad z daniem, napojem i desery od 13,5 do 14,5 euro. Czyli tanio jak na Francje.
A dziś widać nieco niebieskiego nieba choć jest 13°C, rano o 8 było... teraz może nieco cieplej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz