Rzadko się zdarza, ale się zdarza, ze jakaś książka, która sama wybrałam mnie rozczaruje. Czytałam wiele lat temu pierwsze powieść Nothomb.
W ubiegłym tygodniu sięgnęłam po jej najnowsza książkę. I wymeczyłam te lekturę do końca licząc na jakaś intrygę narracyjna, jakieś przesłanie a przede wszystkim na zmianę języka. Niestety do ostatniej strony ta powieść niczego pozytywnego nie oferuje. To książka o niczym. Napisana językiem dziecka z ostatniej klasy szkoły podstawowej czy pierwszej klasy gimnazjum czyli językiem potocznym, ubogim, mało inspirującym.
Pani Nothomb wypada zdecydowanie lepiej przed kamerami telewizji, w znanym programie literackim niż na stronach swojego dzieła.
Jednakże wielki dom wydawniczy, Albin Michel, programy telewizyjne i radiowe oraz salony literackie znajdują to coś co je przyciąga w książkach czy osobie Nothomb. Każdego roku, we wrześniu, na tak zwany początek roku literackiego, po francusku "rentrée littéraire", pani Nothomb publikuje książkę. Nigdy w innym terminie, nigdy co dwa czy co trzy lata... a co roku i tak od 30 lat. Zastanawiam się nawet czy to nie jest "jej zawód", misja coroczna, która sądząc po ostatniej powieści coraz mniej literacko wykonuje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz