Mapa z dzisiejszego internetowego wydania dziennika "Le Monde"
Nie oglądałam wczoraj wieczorem telewizji. Pracowałam, właściwie wszyscy pracowaliśmy i dopiero koło godziny 22 mój mąż włączył odbiornik by zobaczyć przez kilka minut wydanie wiadomości na France info, kanał 27.
Z przerażeniem zobaczyliśmy więc czerwone alerty, pierwsze zdjęcia z Polski i pierwsze informacje o dwóch zabitych Polakach.
Nastepnie mieliśmy problem z zaśnięciem bo chyba, tak przypuszczam, ludzka podświadomość jest tak skonstruowana, ze pomimo racjonalizacji, uporządkowania logicznego wiadomości i dystansu przestrzennego niepokój związany z tym co usłyszeliśmy zajął spora jej część.
Dzis rano wciąż wiedzieliśmy niewiele i dziś popołudniu choć to co wydawało mi się z punktu widzenia geopolitycznego najgorsze czyli celowe działanie i atak Rosji zostało oddalone.
Tylko myśląc o tym teraz, po kilkunastu godzinach... dochodzę do wniosku, ze w sumie pomimo powagi sytuacji i będącego w toku śledztwa... Polacy, szczególnie dwóch naszych obywateli i ich rodziny są oficjalnie i z cala pewnością pierwszymi ofiarami prowadzonej od lutego przez Rosję wojny (oprócz ofiar na terenie Ukrainy).
Rosyjska agresja sięgnęła więc dalej, coraz dalej i jej konsekwencje spadają również na nasz naród i na niewinnych ludzi. Trwa to od miesięcy a wczoraj poziom tych konsekwencji wzrósł.
Gdzieś w mojej głowie tli się wspomnienie z września 1939 roku... ta obawa, ze gdyby Polska i Polacy zostali znów zaatakowani... mogą zostać sami. Teoretycznie nie mogą. oficjalnie nie mogą zgodnie z traktatami i z prowadzona od lat polityka... ale czy mogę to na 200% wykluczyć?
Sytuacja jest napięta, groźna, niebezpieczna.
Mam jednak nadzieje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz