Dobiegają końca ale usatysfakcjonowana nimi zupełnie nie jestem. Cudnie jest z Antkiem, cudnie mieć go w domu ale niewiele z tak zwanego wolnego czasu skorzystaliśmy. Głównie za sprawa aury. Od 3 tygodni bowiem pada każdego dnia i nawałnica przęsła w ubiegłą środę. Także cóż z tego, ze mamy mieszkanie nad oceanem skoro w ciagu dwutygodniowych wakacji niestety nie było ani jednego słonecznego dnia by tam pojechać? Słońce i owszem wychodzi czasem nawet na 2 godziny ale nie ma dnia bez ulewy, zalanego garażu i ogólnie poziomu wilgoci w powietrzu, który jak dla mnie przekracza dopuszczalne normy!
Widac to najlepiej po praniu... wywirowane na 1200 obrotów pranie zazwyczaj schnie w ciagu 1 nocy czyli 14-15 godzin. Tymczasem teraz swetry susze już 3 doba przy kaloryferach i zwykle koszulki bawełniane pomimo 20°C w domu schną 2 dni.
Jak ja tego nie lubię!!!!
Antek poza tym pracuje non stop. Wziął tylko 4 dni wolnego i to na wyrwanie 4 zębów mądrości także nawet z tej strony niezbyt wakacyjnie u mnie.
Pracy w dalszym ciagu mi nie przydzielili... czekam już od 1 września a mamy 3 listopad. Ostatnio tylko dowiedziałam się, ze od poniedziałku zaczynam na zaledwie miesiąc... w liceum... od 6 grudnia znów nie wiadomo co dalej i jak żyć w tych dziwnych warunkach? Ale to długi i nieco inny temat.
Dobrego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz