Tamiza, z kopula katedry Swietego Pawla
To był wspaniały dzień choć zwiedzaliśmy przez równo 10 i
pół godziny miasto ! Ja już od rana czułam moją lewą nogę ( od urazu
mięśniowego doznanego w lutym w Pirenejach, mam z nią kłopoty jak przeciążę). Po
śniadaniu spożytym w hotelowym pokoju ruszyliśmy pieszo wzdłuż Tamizy po czymś
co Anglicy nazywają Queen Walk czyli spacerem czy deptakiem królowej, inaugurowanym w grudniu
1988 roku. Było ciuchutko jak na Londyn i spokojnie o tej wczesnej godzinie. Niebo miało stalową barwę pomimo ciepełka.
Rozpogodziło się dopiero popołudniu. Na zdjęciach ze Sky Garden widać jednak
Londyn spowity w szarościach a to zasługa zanieczyszczenia powietrza !
Po godzinnym spacerze dotarliśmy do muzeum sztuki
wsppółczesnej czyli Tate Modern, które to na niektórych piętrach ma bezpłatne,
stałe wystawy. Podziwialiśmy : Miro, Braque, Picasso, Léger, Malewicza,
Modrian czy film naszego realizatora Żmijewskiego z 2009 roku. Bardzo podobał
mi się rozkład tematyczny muzeum : Człowiek i społeczeństwo ; Wojny ;
Demokracje itd…
Po Tate spojrzeliśmy na zrekonstruowany teatr Szekspira
czyli Globe. Prześliśmy po moście Millenium na drugą stronę i zatrzymaliśmy się
w sieci Prêt à manger na szybki lunch czy obiad. To znakomita sieć oferująca
świeże kanapki, wrapy, sałatki, zupy, kawy itd… zdrowe jedzenie…
Dość szybko jednak musieliśmy stamtąd uciekać bo chcieliśmy
wejść do katedry Świętego Pawła a tam by wejść bezpłatnie trzeba być na mszy… i
byliśmy o 12h30. Co pozwoliło nam na dość długie podziwianie obiektu oraz
zwiedzenie krypty z grobami Nelsona czy Wellingtona. Antek był w siódmym niebie bo on uwielbia
słynnych wodzów i ich historie !
Sky Garden
Kilka chwil po 13h30 wyskoczyliśmy z tego zabytkowego budynku by wskoczyć do czarnej taksówki i dojechać do drapacza chmur nazywanego tutaj Sky Garden , a to dlatego, że na ostatnim jego piętrze, czyli 36-tym, jest Ogród botaniczny! Taksówkarz co prawda na początku nie mógł tego wieżowca skojarzyć ale po krótkiej konsultacji z kolegą po fachu ruszył do przodu. Dzielnica La City…
Zarezerwowaliśmy tutaj wizytę internetowo, wizyta ta z wjazdem na ostatnie piętro jest jak najbardziej bezpłatna a widok na Londyn jest na 360°! Spędziliśmy tutaj trochę czasu podziwiając i rozkoszując się kawą, gdyż na szczycie jest a raczej są dwie kawiarnie i luksusowa restauracja.
Widok ze Sky Garden na Tower of London i Tower Bridge
Biala wieza w Tower of London
Ztad był już blisko, na pieszo dojść do najstarszego królewskiego zamku w Londynie czyli Tower of London . Bilety zakupiliśmy przez internet, wcześniej by mieć drobną zniżkę i nie stać w kolecje do kas. To kolejny warty obejrzenia zabytek, ale bardzo, bardzo drogi (54 funty).
1000 i więcej lat historii skondensowane w jednym miejscu. Turyści lgną do budynku chroniącego skarby brytyjskiej korony. Można tutaj obejrzeć kilka koron, bereł I innych insygniów władzy. Są diamenty, szmaragdy i dużo złota. Ale jest też taki tłok, że dosłownie rzuca się okiem na te przedmioty i człapie dalej. Jak w Wersalu! Zwiedzać się normalnie nie da… Ludzie krzyczą, dzieci płaczą, cofają się, zatrzymują, ściskają… eh, przykre doświadczenie. Drugie miejsce w zamku wzbudzające podobne zainteresowanie i reakcje odwiedzających to sala tortur…
Inne miejsca w tym najstarsza, centralna biała wieża cieszą się mniejszą popularnością. Jednkaże trzeba podkreślić, że najstarsze części, wczesno-średniowieczne są wypełnione atrapami, bublami typu łoże królewskie z rotanu… tron wykładany złotym plastikiem… brrr… jestem na to jako historyk uczulona!
Całość to ponad 3 godziny zwiedzania w tłoku i hałasie… szkoda…
Wyszliśmy odczuwając głęboki niedosyt. Przeszliśmy do Tower Bridge , już bardziej współczesnego z XIX wieku by podjechać piętrowym autobusem do hotelu I na kolację do włoskiej restauracji Local – całkiem dobre jedzenie, na przeciwko County Hall.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz