Ranek
rozpoczęliśmy jednak od śniadania w hotelowym pokoju i spakowania walizek bo
trzeba je było do 16 godziny oddać do hotelowej przechowalni bagażu. Zaraz po śniadaniu zaczęliśmy sie kłócić. Tak,
dokładnie tak! Ja chcialam koniecznie do Museum
a Stéphane nie wiedział co chce a mały chciał sam zaplanować tę część dnia na
Londyn dla dzieci!
Stanęło jak
( zawsze prawie) na antkowym. Był Londyn dla dzieci!
Metrem
pojechaliśmy do Kesington South co było dość wkurzające bo kilometry
podziemnych korytarzy przypomniały nam o paryskim metrze i tylko posapywaliśmy
z gorąca i zmęczenia a ja jeszcze z niezadowolenia! Musiałam przetrawić brak Britsh Museum .
Pomnik Alberta, meza krolowej Wiktorii, na przeciwko Albert Hall czyli slynnej sali koncertowej.
Ulice na południowym Kesingtonie są niezwykle eleganckie i na wskroś brytyjskie. I oczywiście ogród!!!
Przyjemnie było. Posileni ruszyliśmy na Plac Zabaw! Tak pomimo doperio skończonych 11 lat mój syn zażyczył sobie plac zabaw. Ale nie byle jaki! Tylko ten księżnej Diany. Po kilkuminutowej kolejce weszliśmy do tego mini-parku wypełnionego placami zabaw: statek piratów, indiańskie tipi, zamek średnioweczny drewniany, park muzyczny itd…
Genialne miejsce dla dzieci ale chyba nieco młodszych niż nasz syn choć on znakomicie się prawie 3 godziny tam bawił!
Pierwsze chwycenie kierownicy po lewej stronie drogi trochę nas zestresowało bo musieliśmy bardzo się tego wieczoru pilnować by nie pomylić kierunków, szczególnie na rondach ale później łatwo poszło.
Kolację zjedliśmy już w hotelu, Travelodge w Cambridge , nie była najlepsza, ale było późno i nie chciało się nam szukać niczego innego.
Może i dobrze, że nie zwiedziliście British Museum - macie powód, by do Londynu wrócić. Czasem dobrze jest posłuchać dziecka, przydał Wam się taki luźniejszy dzień po wcześniejszym maratonie.
OdpowiedzUsuń