sobota, 3 września 2016

Wielka Brytania – Bye, bye Londyn. Dzień dziecka. Część 4.

UK6





 To był nasz ostatni dzień w Londynie czyli trzeci. Popołudniu wyruszyliśmy busem na lotnisko Stansted, gdzie mieliśmy zarezerwowany samochodzik na dalszą część podróży. To naprawdę kosztuje grosze w Wielkiej Brytanii, bo za 11 dni samochodu zapłaciliśmy 150 euro!


Ranek rozpoczęliśmy jednak od śniadania w hotelowym pokoju i spakowania walizek bo trzeba je było do 16 godziny oddać do hotelowej przechowalni bagażu.  Zaraz po śniadaniu zaczęliśmy sie kłócić. Tak, dokładnie tak! Ja chcialam koniecznie do Museum a Stéphane nie wiedział co chce a mały chciał sam zaplanować tę część dnia na Londyn dla dzieci!


Stanęło jak ( zawsze prawie) na antkowym. Był Londyn dla dzieci!


Metrem pojechaliśmy do Kesington South co było dość wkurzające bo kilometry podziemnych korytarzy przypomniały nam o paryskim metrze i tylko posapywaliśmy z gorąca i zmęczenia a ja jeszcze z niezadowolenia! Musiałam przetrawić brak Britsh Museum.






Ale po wyjściu na słoneczne ulice uśmiechy powróciły. Antek wybrał Science Museum na poranek bo tam są pierwsze lokomotywy, automobile i inne cuda techniki brytyjskiej. Część wystawy jest bezpłatna. Antek zachwycony bo mógł kilka  przedmiotów obejrzeć i klka doświadczeń wykonać a i dla nas była to frajda.


Pomnik Alberta, meza krolowej Wiktorii, na przeciwko Albert Hall czyli slynnej sali koncertowej.



UK 7
Ulice na południowym Kesingtonie są niezwykle eleganckie i na wskroś brytyjskie. I oczywiście ogród!!! Kesington Garden… ogrody w Londynie to osobna historia piękna i urbanizacji.  Tutaj zwiedzamy Kesington Palace iogrody a lunch jemy w herbaciarni Kesington Palace czyli pałacu księżnej Walii Diany a teraz jej syna Williama i Kate. Niezwykłe to miejsce bo ukwiecone, spokojne, takie kobiece… a salon herbaciany z ciastami i kanapkami  jest taką elegancką perełką.







Przyjemnie było. Posileni ruszyliśmy na Plac Zabaw! Tak pomimo doperio skończonych 11 lat mój syn zażyczył sobie plac zabaw. Ale nie byle jaki! Tylko ten księżnej Diany. Po kilkuminutowej kolejce weszliśmy do tego mini-parku wypełnionego placami zabaw: statek piratów, indiańskie tipi, zamek średnioweczny drewniany, park muzyczny itd…


Genialne miejsce dla dzieci ale chyba nieco młodszych niż nasz syn choć on znakomicie się prawie 3 godziny tam bawił!


 


Po raz pierwszy spotkałam wtedy Polaków, rodzinkę z córeczką i z babcią z Kielc… Pogawędziliśmy chwilę miło. Poznałam też pewną starszą Angielkę, babcie z dziećmi. Opowiedziała mi swoją historię, a była z Cambridge… do Cambridge jechaliśmy ju wieczorem. I dzięki jej wskazówkom było nam łatwo Cambridge zwiedzać.
 


Pierwsze chwycenie kierownicy po lewej stronie drogi trochę nas zestresowało bo musieliśmy bardzo się tego wieczoru pilnować by nie pomylić kierunków, szczególnie na rondach ale później łatwo poszło.


Kolację zjedliśmy już w hotelu, Travelodge w Cambridge, nie była najlepsza, ale było późno i nie chciało się nam szukać niczego innego.



1 komentarz:

  1. Może i dobrze, że nie zwiedziliście British Museum - macie powód, by do Londynu wrócić. Czasem dobrze jest posłuchać dziecka, przydał Wam się taki luźniejszy dzień po wcześniejszym maratonie.

    OdpowiedzUsuń