poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Wielka Brytania – rozpoczynam od bilansu i kosztów. Część 1.

GB 1









  Rozpoczynam dość nietypowo ten dziennik z dopiero co wczoraj zakończonej podróży do Wielkiej Brytanii. To była nasza tegoroczna, wakacyjna, rodzinna wyprawa typowy road trip przez sporą część Anglii i Szkocji. A nietypowo dlatego, że od krótkiego bilansu kosztów, wad i zalet tego typu wypraw.





            Podróż rozpoczęliśmy 14 sierpnia i zakończyliśmy ją po 2 tygodniach, 28 sierpnia. Codziennie bądź co drugi dzień zmienialiśmy hotel i przemierzaliśmy kolejny odcinek drogi, zwiedzając, kosztując, poznając miejsca i ludzi. Uwielbiamy w ten sposób spędzać wakacje, ale jest to męczące i dość kosztowne. Naszym rekordem była miesięczna podróż, w ten sposób zaprogramowana do USA i do Kanady, dwa lata temu. Teraz jesteśmy raczej na 2 tygodniowej bazie.





            Wielka Brytania to jeden z najdroższych krajów w Europie obok Szwajcari i krajów skandynawskich dlatego koszt całej wyprawy wyniósłby : 3300 euro na nas trzech ale z powodu kilku nieoczekiwanych prezentów, kilku zwróconych noclegów, prezentów śniadaniowych i jednego taksówkowego nasz całkowity koszt to 2820 euro. Dużo? Mało? Jeśli pomyśleć, że we Francji wynajęce budki na kempingu kosztuje latem około 1000 euro za tydzień to jest to mało, choć oczywiście całkowita suma jest znacząca.



Koszt ten rozkłada się następująco:




  1. Podróż z Francji – 280 euro ( z jedną 20 kg walizką) bo lecieliśmy tzw: tanimi liniami czyli Rayanairem – jak ja niecierpię tych linii lotniczych! Wszystko jest w nich cheap czyli tanie, hale odlotów i przylotów, obsługa, i piloci chyba też bo mieliśmy dwa ciężkie lądowania, aż się niedobrze robiło tak rzucało samolotem. Nie mówiąc o hamowaniu na pasie startowym jak na Formule 1… brrr… okropieństwo. Unikamy jak ognia tego typu linii ale jak widać nie tym razem.
  2. Wynajęcie samochodu w Wielkiej Brytanii na 11 dni, bez ograniczenia kilometrarzu – 150 euro w Europcar. Najtańszy model, Hyundai mały ale nowy.
  3. Paliwo – 5 razy pełne baki – 180 euro.






Typowy pokoj hotelowy w Travelodge w Cambridge. Premier Inn sa w fioletowych barwach i nieco lepszego standartu... jak znajde zdjecia to wkleje.

4.  Hotele – 1250 euro za 14 noclegów w sieciówkach typu Premier INN (3*) i Travelodge (tutaj tylko 4 noclegi 2,5*). Ze zwrotami kosztów wyszło 865 euro.  Wybór sieciówek był celowy, gdyż zależało nam na hotelach przy drogach, węzłach komunikacyjnych ze względu na samochód, parking i łatwość dojazdu. W centrum przy samym Eye of London byliśmy tylko w Londynie i to bez samochodu. Nie nastawialimy się też na hotele z duszą, ładne 4 czy 5* obiekty ani na typowe B&B bo nie mieliśmy czasu przy naszym programie na smakowanie tych miejsc. Chcieliśmy mieć wygodę, spokój, gwarancję serwisu i czajnik z kawą i herbatą w pokoju.


5. Parkingi – 50 euro.


6. Taksówki w Londynie i autobusy w różnych miejsach – 140 euro


7. Wejścia do różnych miejsc – 350 euro. Wejścia do zabytków są bardzo drogie, czasem było to po 50 funtów za 3 osoby… część biletów kupiliśmy taniej, przez internet, do niektórych miejsc wchodziliśmy bezpłatnie jak np do katedry Św Pawła w Londynie, gdzie wstęp słono kosztuje chyba, że, chyba, że przychodzi się na Mszę… podobnie w Westminster…

8. Jedzenie – 880 euro! Uwaga jedliśmy zazwyczaj tylko raz dziennie ciepły posiłek w restauracji, resztę jedliśmy kupując kanapki po drodze czy po prostu w hotelowym pokoju, robiąc uprzednio zakupy w supermarkecie.





GB 2
Black Cab ten co nam 3 funty sprezentowal z powodu korkow... zamiast 15 w Londynie zaplacilismy 12...


Zjechaliśmy od Londynu po północną Szkocję, sporą część Wielkiej Brytanii robiąc ponad 2300 kilometrów. Głowę mamy pełną wspomień, emocji, widoków i krajobrazów a myśli pełne ludzi i rozmów. Anglicy są niezwykle uprzejmi, pomocni i mili. Raz tylko spotkaliśmy się z chamstwem. Nawiązaliśmy kilka nowych i zupełnie przypadkowych znajomości, które zamierzamy kontynuować.  


A ja zapiski te z dni podróży, zdjęciami ilustrowane, będę uzupełniać i rozszerzać bo jak na zdjęciu tytułowym możecie zauważyć… zapisaliśmy kolejny podróżny karnet… Antek i ja…



3 komentarze:

  1. Aj, aj, aj !
    Chamowanie kojarzy mi sie z chamem, a powinno sie kojarzyc z hamulcami i hamowaniem... Ojej, popracuj nad ortografia i dbaj troche o jezyk, bo to sie strasznie czyta. I chyba troche wiecej sie wymaga od osoby, ktora pisze i wydaje ksiazki ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, aj, aj!
    Anonim zna sie na ortografii ale juz obok savoir vivre ani nie stał,ani nie siedział, ani nie leżał... Polecam lekturę odpowiednich ksiazek, dbanie o kontakty z osobami potrafiącymi sie przedstawić i znaczne podniesienie poprzeczki wymagań co do własnej anonimowej osoby. Pozdrawiam cieplutko i życzę sukcesu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Agnieszko! Gratuluję kolejnej wyprawy, tak doskonale zaplanowanej! Podziwiam Was za wynajęcie samochodu - w tym roku spędziłam kilka dni w Szkocji i samo poruszanie się po mieście było dla mnie ogromnym problemem. Nie wiem czy dałabym radę przyzwyczaić się do lewostronnego ruchu samochodowego. Czytam dalej z wielkim zainteresowaniem!

    OdpowiedzUsuń