niedziela, 16 października 2016

Francuska codzienność – polska kolacja z przyjaciółmi w moim domu. Część 37.

polska kolacja






Claudia





 


Bardzo lubię przyjmować gości, lubię gotować, lubię dekorować, lubię rozmawiać… Nie mam ku temu idealnych warunków, wielkiego salonu z kominkiem z meblami z epoki albo super nowoczesnego loftu, który tylko ludzka obecność może nieco ogrzać ; nie mam tysięcy euro do dyspozycji, nie mam męża, który by mi pomagał i wspierał w zaproszeniach i ich realizacji, gdyż robię wszystko sama… ale lubię ludzi, lubię zapraszać, lubię dzielić to co mam, lubię dzielić moje życie z innymi więc robię to pomimo niedogodnień i czasem chwil skarg. Nie jestem też na emeryturze, nie mam zbyt wiele czasu ale znajduję go fragmentami by dzielić moją radość życia.


Antek uwielbia gości w domu i wizyty u innych bo jemu bardzo, ale to bardzo brakuje rodziny, kontaktów, bliskich na codzień.


 


Wczoraj mieliśmy więc pięć osób na kolacji, którą zrobiłam całkiem po polsku, po wizycie w polskim sklepie pod Bordeaux i kilku godzinach przygotowań przyszedł czas radości, kosztowania, rozmów, śmiechu ale też lekkiego spięcia bo moi goście reprezentowali skrajnie różne poglądy polityczne.


Kolacja rozpoczęła się aperitiwem o 19h30 a skończyła około pół godziny po północy.


Wypiliśmy kilka butelek polskiego piwa żywiec i Dębowe, pói litra Żubrówki, miód Kasztelański i jeszcze butelkę wina !


Trzeba przyznać, że towarzystwo było doborowe : nasi przyjaciele Eric i Claudia, profesorowie historii i niemieckiego ; Christoph dyrektor departamentu historii na uniwersytecie Bordeaux 3 i jego żona Helen wykładowczyni literatury, ich syn Orens, o baskijskim imieniu, przyjaciel chóralny naszego Antka.


Dominowały tematy historyczne… dwóch specjalistów historii Niemiec XIX wieku za jednym stołem… plus Niemka, plus ja też historyk choć Rosja moją specjalizacją ! Wspaniały czas !


 


Jedzenie znikało w tempie błyskawicznym :


Pół kilograma kabanosów ; tyleż szynki beskidzkiej zwanej okopconą, miska pomidorów, miska chipsów, kilka butelek Kubusia, pół kilograma krówek, tyleż ptasiego mleczka…


Waza żurku z jajkami i chrzanem, gar gołąbków z dwóch kapust !; purée z ziemniaków z koperkiem, kasza jęczmienna i gryczana i jeszcze SERNIK królewski z przepisu mojego dziadka – 10 jajek itd…


 


Zawsze wiedziałam, że powinnam polską knajpę w Bordeaux otworzyć a tak… krzewię światelka edukacji wśród francuskiej młodzieży… i to też dobrze mi idzie !


Pozdrawiam niedzielnie !



4 komentarze:

  1. Jako znawczyni kuchni,a na taką sie kreujesz, poczytaj o piwach polskich bo te co zaserwowałaś to najgorszy badziew. Kto pije piwo i jest jego smakoszem w zyciu ich do ust nie weźmie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kethy Ja mieszkam w Bordeaux. Nie Mam dostepu do wszystkich marejkee polskich piw To po pierwsze. A po drugie moi rodzice pija sporo piwa I akurat te lubia. Widocznie nie sa jego smakoszami. Co do lekturyy poprosze o rade jakis tytul, link o polskich piwach.

    OdpowiedzUsuń
  3. https://polskieminibrowary.pl/ranking-piw-2015/. Ranking z zeszłego roku. Ja osobiście polecam browary Pinta i Widawa. Nie polecam żadnego piwa tzw.koncerniaka (np.grupy Żywiec, Heineken, Carlsberg itd). Jak wrócę do domu to podeślę ci linka do bloga mojej koleżanki o piwach. Warto poczytać i spróbować chociażby jak przyjedziesz do Polski

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała kolacja! Podziwiam Cię, za Twój niezmienny zapał do gotowania - ja czasem nie mam już siły na próbowanie nowych przepisów i lecę standardem. Gości lubię, ale w restauracji :-) Kiedy i ja mogę razem z nimi biesiadować. Niestety, wizyta gości w moim domu kojarzy mi się z dużym stresem i raczej ich unikam. Może za bardzo się staram?

    OdpowiedzUsuń