Ksiazki pani Olgi Tokarczuk towarzysza mi od lat. Przeczytalam pewnie wszystkie a niektóre po dwa razy. Nigdy jednak nie czytalam jej po francusku. Ale kilka dni temu kupując prezenty dla szwagra i szwagierki - czyli kilka tomów pani Tokarczuk po francusku wlasnie... kupilam i sobie ten.
"Prawiek i inne czasy" ma w wersji francuskiej tytuł "Bog, czas, ludzie i anioły"...
Prawda, ze zupelnie inny?
Tłumaczenie jest jednak piekne, autorstwa Christoph'a Glogowskiego.
Uwielbiam teksty Tokarczuk, zanurzam sie w jej narracje, probuje zrozumiec sens, na wielu poziomach, dociekam szczegolow, opisow ruchów i gestów.
Czytam jej ksiazki wolno, slowo po słowie, zdanie po zdaniu... bo to nie sa dziele do szybkiego czytania.
W ubiegla sobote słuchałam mowy Tokarczuk... wzruszyłam sie bardzo zreszta - linki na mojej stronie Facebookowej... i sensem, i tonem, i sama autorka.
Za chwile obejrzę transmisje z wręczenia Nobla.
Jest jednak cos, cos co mi w jej tekstach o polskiej szarości nieustannie przypomina. Jest cos uniwersalnego jak w miasteczku "Antan" ale jest tez tyle polskiego... ze cos za serce ściska...
Bo sa w tej ksiazce:
- i Niemcy i Rosjanie
- sa wojny
- sa Żydzi
- jest arystokracja i plebs
- jest czarny rynek
- gwalcone kobiety
-natura, duzo natury z jej zaczarowanoscia
- i jest wodka, duzo lejącej sie wódki...
- jest milosc i jej brak...
I czytając te strony jak i inne strony pani Tokarczuk zanurzam sie za kazdym razem w tej naszej polskiej wielkości i małości, ktore pretenduje na uniwersalność ale dla mnie uniwersalna nie jest.
Moze za dlugo mieszkam za granica... Bo wiem, ze zaden Francuz w ten sposob nie opisze miasteczka, zaden Amerykanin nie zanurzy sie tak głęboko w grzezkosci naszego polskiego błota.
Tokarczuk jest WIELKA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz