Na początek serdeczne podziękowania dla pana Mieczysława, który mieszka w wiejskiej posiadłości mojego szwagrostwa i który ostatnim razem podarował mi sadzonki petunii. Na balkonie, w skrzynkach zaczynaja one ślicznie kwitnąć i cieszyć oczy kolorami!
Jak to mało człowiekowi do szczęścia potrzeba.
Skończyłam wczoraj egzaminować studentów. Ciąg dalszy 23 czerwca ale w międzyczasie jury maturalne każdego dnia. Udało mi się jednak jakoś tak to zorganizować by mieć czas dla Wiktora, który przyleci do nas już we wtorek z Chicago! Czekamy z radościa! Planujemy, organizujemy. Antek działa na tyle na ile może bo jeszcze w poniedziałek ma ostatni egzamin maturalny Grand Oral.
Czy mam wolny weekend?
W dalszym ciagu nie bardzo. Jak się we wrześniu zaczęło tak trwa... ale tym razem mam innego typu prace.
U nas upaly, 4 tydzien z 30°C... wody brak... Wczoraj było jeszcze trzęsienie ziemii tutaj, na zachodzie kraju ale my nie odczuliśmy. Wiele rodzin jednak musiało ewakuować swoje domy w regionach na południu od nas.
Te zjawiska pogodowe mnie martwią. Ocieplenie klimatu i pewnie za chwile kolejne groźne epidemie jakich rozmrożonych z wiecznej zmarzliny wirusów i bakterii...
O wojnie już żal pisać... wojnach...
eh...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz