Po prawie tygodniowym pobycie w Polsce, udalismy sie na kilka dni do Berlina. Stad tez mielismy samolot powrotny, a ze samochod wynajelismy od dnia przylotu do dnia wylotu to moglismy korzystac. Zainstalowalismy sie w hotelu Mercure Château, w samym centrum Berlina pod ogrodem zoologicznym i zburzonym kosciolem Wilhelma. I dalej chodzilismy pieszo albo poruszalismy sie metrem. Popoludniu, pierwszego dnia pobytu wlasnie w tej dzielnicy krazylismy. Antek za dostane od wuja w Polsce pieniadze kupil sobie koszulke Bayern Monachium! Bylismy tez w sklepie Ka De We, na ostatnim pietrze podziwiac dobroci wszelkie z calego swiata: szampany, czekolady i inne kawiory. Sami kupilismy precelki! ha!
Nastepnego dnia ruszylismy w miasto. Rozpoczelismy od Check Point Charlie i muzeum. Antek byl zafascynowany wiec zeszly nam bite 3 godziny w tym malym obiekcie. Ja bylam tutaj juz chyba trzeci raz, Stéph drugi wiec wiekszosc ekspozycji byla nam znana. Bylo starsznie zimno ale niczym nie zrazeni ruszylimy w strone smutnych gmachow SS i Gestapo czyli centrum muzealnego dzisiaj nazywanego "Droga Terroru". Tutaj zwiedzanie jest bezplatne i spedzilismy tez tutaj troche czasu. Na obiad doszlismy na Postdamer Platz i raczylismy sie Kebabem! sic!. W podrecznikach Antka do nauki niemieckiego to podobno narodowe niemieckie danie jest... obok pizzy sic!, gumowych miskow zelkow i curry wurst choc jak wszystkim wiadomo przyprawa curry raczej nie z niemieckich terenow pochodzi. Kebab byl jednak bardzo smaczny i przez prawdziwych Turkow podany.
Po obiedzie spacerowalismy po bylych terenach hitlerowskiej rezydencji i po tym co zostalo po jego bunkrze - bardzo ciekawa dzielnica choc niewiele juz tam widac to jednak tablice informacyjne pozwalaja uruchomic wyobraznie.
Idac do Barmy Brandenburskiej zatrzymalismy sie na chwile kontemplacji przy tym bardzo dziwnym pomniku Shoah zlozonym z kilku setek prostopadlych, szarych bryl... Przy Bramie Branderburskiej trwaly przygotowania do Sylwestra wiec byla zastawiona cala ciezarowkami. Obejrzelismy i wyszlismy na Unter der Linden. Tam w kwariani Einstein skosztowalismy Sacher Torte z napitakmi choc nie trwalo to dlugo bo na 17 godzine zarezerwowalismy wizyte w niemieckim parlamencie. Niesamowity budynek z ciekawa architektura i widokami z gornego tarasu.
Bo tak obfitym we wrazenia dniu poszlismy po prostu spac.
Zimno strasznie nam dokuczalo w Berlinie. Nastepnego dnia mielismy juz znacznie mniej checi i energii. Czekala na nas zarezerwowan wizyta na wiezy telewizyjne przy Aleksander Platz i widoki stamtad. Sam Aleksander Platz z kosciolem, ratuszem, dalej berlinska katedra... przeszlismy obok domu parti i pomnika Marksa i Engelsa... chcialam tylko by Antek za bardzo nie przytulal sie do dziadkow naszej peerelowsko-sowieckiej niedoli choc pewnie leninizm i stalinzim bardzo zmacily ich nauczanie i wdrazanie w praktyke zasad... Obiad zjedlismy, po raz kolejny juz dla mnie i dla Stéphana, w najstarszej berlinskiej restauracji Zum Nuss chyba tak sie to pisze. Poznalismy przy okazji przmilych ludzi z Bonn i tak nam sie dyskusja wywiazala przy drewnianym stole z kielbasa, purée ziemniaczanym, kapusta i piwem, ze ze 2 godziny tam przesiedzielismy. Odwiedzilismy pobliski kosciol Mikolaja, siedzibe opozycji i przeszlismy sie po kilku starych uliczkach. Dalej nikt juz nie chcial niczego zwiedzac i skonczylismy na dlugim podwieczorku...
Chcialam wrocic do muzow na wyspie, ale to wyprawa na caly dzien a nam bylo zimno i chcialo sie od tej berlinskiej szarugi tylko spac.
W sklepie Rolls Royca
Kilka zdjec z Check Point Charlie - i wiele amerykanskich marek wokol.
"Droga Terroru"
Nad bylym bunkrem Hitlera
Muzeum Shoah
Przed i w Parlamencie
Marks i Engels, nasi przyjaciele...
W windzie wiezy telewizyjnej
Widoki z gory
Byłam w Berlinie dwa lata temu, miasto bardzo mi się podobało. Czułam się tam bardzo swojsko, to taka bogatsza siostra Wrocławia :-)
OdpowiedzUsuńNie moge napisac, ze to miasto jest piekne. Dla mnie jest raczej brzydkie. Za to jest pasjonujace, interesujace, do bolu...
Usuń