Dwutygodniowe wakacje swiateczne dobiegaja konca. Od jutra wracamy do pracy... ale myslami wciaz jeszcze jestesmy w Polsce, w Berlinie czy w Pirenejach, z ktorych wrocilismy dopiero wczoraj wieczorem. Czas wiec na opowiesci, wspomnienia i zdjecia.
Na poczatku byla droga...
22 grudnia rano szlismy pieszo w ciemnosciach nocy z domu, z Bordeaux na przystanek autobusowy by dojechac do lotniska. Obarczeni walizkami po oblanych deszczem ulicach przejechalismy przez miasto i zarejestrowalismy sie na lot do Berlina. Poszlo gladko. W Berlinie bylismy juz o 11h a ze wypozyczalnia samochodw znajduje sie naprzeciw lotniska to przed godzina 12 bylismy juz na autostradzie w kieruku polskiej granicy i Poznania. Sniadanie wiec zjedlismy w Bordeaux, obiad pod Berlinem a kolacja czekala na nas w Tulcach pod Poznaniem! Trzy posilki, trzy kraje, pol Europy!
I dobrze sie jechalo az do pod-poznanskich bramek na A2, gdzie stalismy w korku 5 kilometrow przed zjazdem i dalej... Przyjechalismy 2 godziny pozniej niz przewidzielismy o 17 zamiast o 15.
I tak piszac o drodze jedna refleksja... Polacy nie przestrzegaja przepisow, ograniczen predkosci i to do tego stopnia, ze strach sie bac... dlatego trudno o wieksza glupote, ale widac ze wiekszosci nie zalezy ani na zyciu ani na zdrowiu wiec niech sobie tak jezdza.
Po drodze byl hotel...
Zainstalowalismy sie w Novotelu przy Malcie na caly czas pobytu w Polsce czyli 6 noclegow i bylo nam tam bardzo dobrze! wygodnie, smacznie, milo i calkiem swiatecznie! Sniadania pyszne, obsluga pierwsza klasa. Cisza, spokoj. Tum sposobem odciazylismy troche moich rodzicow i z tego sie ciesze.
Potem przyszla kolej na pichcenie i na Swietowania...
W sobote i w niedziele zdolalam nieco pomoc w kuchni choc zbyt wiele sie nie napracowalam. Rodzice sporo zrobili sami i jak zawsze byly to PYSZNOSCI!: barszcz, pierogi, ryba po grecku, salatka sledziowa mamy, karp z pieczarkami, pasztet, salatka, schab pieczony ze sliwkami, kapusta z grzybami, slezyki z soesem makowym, kompot z suszu, kisiel z zurawin, makowce, rolada bozonarodzeniowa, tort WZ... czekoladki, wina, szampan... i jeszcze indyk pieczony taty z jablkami uffffff...
Swietowania rozpoczelismy od lektury z Pisma Swietego, modlitwy, koledy i spiewalismy i tata je gral na pianinie... prezenty, rozmowy, lektury, wizyty... szopki poznanskie... wspomnienie naszego kosciola slubnego - Karmelitow bosych: najbardziej spodobala nam sie tamtejsza szopka!
W drugi dzien Swiat byla jednak druga wielka czesc Swietowania - 45 rocznica slubu moich rodzicow, ktora tak dokladnie to przypadla na dzien wczorajszy 6 stycznia. Byla uroczysta msza w intecji rodzicow, w ich parafii w Tulcach. Ich ksiadz bardzo ich omodlil bo wspominal i wspominal i to bylo piekne!. Potem uroczysty obiad w restauracji Bamberka na Starym Rynku w Poznaniu. Bylo pysznie i uroczyscie. Tata wyglosil mowe... wspominal spotkanie z mama... wzruszajace to bylo wszystko i cieple takie...
A na koniec... byly jeszcze lyzwy chlopakow, kilka zakupow... i NOWA KSIAZKA mojego taty... ale o niej napisze osobno!
Dobry czas, piekny czas, napelniajacy nas wdziecznoscia.
Antek z Babcia koledy spiewaja i sie rosmieszaja.
A tata sobie je spokojnie gra.
Najwieksza szopka u Franciszkanow przy Placu Bernardynskim.
Przed kosciolem Karmelitow bosych - bralismy tutaj slub w 1999 roku!
Najpiekniejsza poznanska szopka!
Szopka "polska" w kosciele Swietego Wojciecha
45 lecie slubu rodzicow!
W restauracji "Bamberka"
Pysznosci tradycyjne polskie i regionalne.
Tata wspomina...
Nowa ksiazka mojego ojca opublikowana w grundiu ubieglego roku...
Piękny jubileusz! Gratulacje dla Rodziców! Pozdrawiam Hannamaria
OdpowiedzUsuńPiekne Swieta i piekny jubileusz Rodzicow!!!Gratulacje!
OdpowiedzUsuń