Pierwszego dnia nie wyjezdzalismy za daleko. Cale rano spedzilismy na czarnej plazy z widokiem na ogromne skaly zwane Gigantami czyli Los Gigantes. Nie ma zbyt wielu plaz na Teneryfie, ta jest jedna z najpiekniejszych gdyz z widokami na wyspe Gomera i na Giganty wlasnie. Okolo 10 h rano bylo juz cieplo, ponad 20°C. W oceanie jednak malo kto sie kapie, gdyz fale sa olbrzymie i bardzo silne prady oceaniczne nie pozwalaja na wywieszenie zielonych falg. Sa one zazwyczaj czerwone.
Los Gigantes to skaly, ktory osiagaja 600 metrow wysokosci i pionowo spadaja w ocean. Problem z ich pieknem jest taki, ze trzeba byc na wodzie by je dobrze poobserwowac. Na to jednak nie starczylo nam czasu. Potrzeba poldniowej wyprawy statkiem by je oplynac i jeszcze poobserwowac delfiny i wieloryby, albo ponurkowac w grotach przy skalach. My obejrzelismy je tylko z ziemi...
Los Gigantes w pelnej krasie!
Plantacje bananow zajmuja sporo miejsca na wyspie i jest to lokalny, narodowy owoc wysp Kanaryjskich. Poobserwowalismy sobie i pojedlismy tez.
Kosciolek w Santiago del Teide gdzie bylismy na mszy Popielcowej.
Te drzewa rosly wszedzie, obsypane blado-rozowym kwieciem, ale bez lisci...
Z kazdego miejsca na wyspie widac Wulkan El Teide!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz