Spędziliśmy wczorajsza niedziele u teściów pod Rennes. Pogoda byla cudna, słoneczna, 16°C na termometrze. U teściów w ogrodzie kwitną olbrzymie, zolte krokusy... podobno to jakas listopadowa odmiana.
Na początek byl obiad... zupa kasztanowa, klopsiki i pasta oraz tarta jabłkowa. Potem byl dlugiiii spacer bez maski!!!😍
I jak wróciliśmy dolozylismy drewna dębowego do kominka i zaczęło sie pieczenie kasztanow!
Cale trzy patelnie z dziurkami tego dobra napiekliśmy. Troche sie zjadło od razu a reszta obraliśmy i zamroziliśmy bedzie do zimowego drobiu, na później.
Zabralam tez woreczek kasztanow do domu.
Antek zastal u dziadkowi do jutrzejszego wieczora. Ja zabieram sie do pracy pomimo wakacji bo mam cale sekwencje lekcji do przygotowania.
Dobrego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz