Byłam wczoraj po ramę, passe-partout i montowałam całość. Poczekam do soboty aż pan mąż z prasowych wyjazdów na dłuższa chwile do domu zawita by portret syna w salonie, na poczesnym miejscu powieśic. Narazie stoi na jednej z kanap.
Tymczasem syn u dziadków ostro pracuje. Mąż dziś w Quimper a ja w domu ogarniam się ze wszystkim. Lekcje muszę zacząć na następnym tydzień przygotowywać i motywacja mi potrzebna.
Ale formę trzymam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz