czwartek, 31 lipca 2014

Etap dziewiąty - wuj Edward i Brandon

Dotarliśmy wczoraj autobusem do Brandon. O autobusie to chyba jakis osobny wpis powinnam zrobic bo takiego okropienstwa to ja jeszcze nie widziałam i autobusem wracać do Winnipeg nie zamierzam, ale coz człowiek uczy sie na błędach. Trzeba bedzie coś wymyślić... Jeszcze nie wiemy co. Nie to jednak we wczorajszym dniu było najważniejsze.
Najważniejsze było spotkanie, po 14 latach.... Wujek stał sie staruszkiem. I ta zmiana w jego wyglądzie jest niesamowita. Dzisiaj to bardzo, bardzo starszy pan. Wysciskalismy sie za wszystkie czasy. I znaleźć sie znów w jego i cioci domu było bardzo wzruszające. Wszędzie zdjecia cioci. Mało zmian ale ten sam komfort, którego jeszcze w europejskich domach nigdzie nie widziałam. Popołudnie spędziliśmy spokojnie na rozmowach, jedzonku,  oglądaniu zdjeć.

Edward jest jeszcze niezwykle sprawny jak na swój wiek. Piecze ciastka, robi setki pierogów, zarządza całym domem, w którym jak za zycia cioci panuje nieskazitelny porządek. Nikt ńie przychodzi tutaj sprzątać ani gotować. Nikt nie przynosi zakupów. A jednak wszystko jest i to w ilościach i w jakości. Trochę męczące jest mówienie jednocześnie w 3 językach i przechodzenie z jednego na drugi. Mysle, ze go to meczy.
Wczoraj przed spaniem, około 21, gdy Antos i Steph juz spali, ja poszłam z wujem na spacer po okolicy. Chodziliśmy prawie godzinę. Spotkaliśmy jego sąsiadów 93 letnia pare staruszków w pełni sił, mieszkających kilka domów dalej. Tez wszystko robia sami.

Trochę sama zaczęłam mu tutaj gotować. To nakryje do stołu, to do zmywarki powkladam rzeczy. To taka drobna pomoc choc nie potrafię sie ich maszynerią tutaj posługiwać, jest różna od naszej.


Antos ma z wujem idealny kontakt. Zajmuje sypialńie na gorze, tuż obok wujkowej i dziś rano usłyszeliśmy jak starszy i młody pan robili sobie razem sńiadanie. Razem jedli, we dwójkę i rozmawiali po polsku i po angielsku. Edward chce Antka angielskiego nauczyć i trzeba przyznać, ze dobrze im idzie.
Za chwile jedziemy na cmentarz, na grób cioci i na spektakl jazdy konnej. A pozniej sie okaże.

2 komentarze:

  1. Ciekqwe co z tym autobusem się dzialo. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I have read so many posts concerning the blogger lovers but this
    post is genuinely a good paragraph, keep it up.

    OdpowiedzUsuń