doslownie i w przenosni. Ja sie sypie, moj maz sie sypie. Pozostal Antek, ktory dzisiaj rano wyruszyl na swoj staz choralny. Zawiozlam go ja bo pan maz nie wstal. Podobno w nocy nie spal, glowa go bolala i tak spi do teraz.
Mysle, ze nasze malzenstwo dobiega konca i nie wiem czy da sie jeszcze cos z nim zrobic, ale obawiam sie, ze niestety juz nie.
Przestalo mi calkowicie zalezec na tym zwiazku. Jedyne czego pragne to byc sama, pracowac sama, robic swoje sama bez tego obciazenia... bo juz od jakiegos czasu postrzegam tego pana obok jako ogromne obciazenie. On niby nie chce konca, cos tam poburkuje, ale nie jest zbyt wyrazne. Pretensji ma duzo. Ja zreszta tez.
Tylko Antek placze i krzyczy na nas, ze mamy byc razem, ze jestesmy dla siebie "stworzeni" itd... no przynajmniej wczoraj wieczorem tak mowil i kazdemu z nas osobno to mowi jak wozimy go do szkoly czy na sporty. Problem w tym, ze ja juz nic nie czuje i jedyne czego pragne to uwolnic sie. Nie chce zadnych nowych zwiazkow, przygod to zupelnie nie moja bajka. Chce byc sama i zyc sama i stawiac czolo codziennosci sama. Zwyczajnie. Po prostu.
jak widac i nam sie nie udało.
Bylo tyle kryzysow, jeden dramat, tyle prob wyjscia z nich i chyba sie zuzylam. Wiem brzydkie to slowo. Ale najzwyczajniej nie mam juz sily ani probowac, ani sie o cos tam bic, ani w tym tkwic.
Dalam, ja sobie sama dalam czas do 30 czerwca.
Pan obok mnie spi albo patrzy w sufit, albo wrzeszczy. Jak sam twierdzi z nim jest wszystko w porzadku. On nie ma zadnego problemu. Jego problemem jestem ja.
Biore to na klate, jak wszystko zreszta w zyciu.
I wierze, ze dam sobie rade. Wiem, ze latwo nie bedzie, ale wierze w siebie.
Tymczasem zmykam bo mam 14 egzaminow wstepnych z historii na Sciences Po do poprawienia... skupie sie na Gaulistach po 1958 roku... taki temat pracy pisemnej strzelili... coz specjalista od tego tematu to ja nie jestem, ale no wlasnie, znow musze dac rade!
Artykul skonczylam. Koleznak mi pomogla poprawic. Wyslalam do redakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz