Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni pewnie...
Po genialnych dniach w szkole przyszedł weekend. Antek wstal o 8 dzisiaj, na codzień wstaje o 7 i po śniadaniu zabral sie za prace. W tym czasie my poszliśmy na rynek po cotygodniowe zakupy... wracamy a w domu cisza... Dziecko moje pogrążone w swoim pokoju.
Spogladam na jego biurko a w jego kalendarzu rozpiska dokładna co dzisiaj co jutro i od ktorej godziny do ktorej godziny.
Antek caly zadowolony mowi mi, ze ma swej plan, ze dokladnie wie co i jak i co ma zrobic.
Kilka minut przed południem poszedł tez na pierwsza probe choru. Wrócił o 13: 40 i znowu ZACHWYCONY... a ze cudnie, genialnie, ze jak mu dobrze, ze znowu śpiewa, ze jaki wysoki poziom, ze jutro ma solowke na mszy w katedrze itd...
Zjadl, chwile odpoczął i znowu pracuje.
I tak sobie mysle w jakiej kapuście ja go znalazłam?
Czytam ostatnio sporo na polskojęzycznych forach maminych, nie tylko czytam, duzo tez tam komentuje ( nie, nie nudzi mi sie, zbieram materiały do nowo pisanej powieści) i...
- wiekszosc kobiet miala straszny porod
- wiekszosc ledwo zyje ze zmęczenia
- u wiekszosci dzieci nie chca spac, spia z rodzicami do 3, a nawet 7 roku zycia w jednym lozku!!!! sic!!!! trzeba je usypiać, lulac ba jedna mama napisala mi, ze co noc jej maz i synek bawia sie od 2 do 5 nad ranem bo tata nie chce by dziecko płakało!!!! sic!!!!
- wiekszosc jest niejadkami, grymasi, marudzi bo tak ma... wody nie pije bo jest beee... musi byc cos słodkiego...
- u starszych same problemy z ekranami...
I jakis inny egzemplarz mam w domu. W tym wypadku wiekszosc tych mam pisze mi, ze to nie moja zasługa tylko tak mi sie trafiło!
No trafilo... chodziłam po polu kapusty i znalazłam takiego jednego rodzynka...
ha, ha, ha...
Bezmyslnosc i głupota przerażają najbardziej... tu nie chodzi o traf albo o szczęście a o WYCHOWANIE...
Az tyle i tylko tyle.
Trzeba nauczyć spac by spalo, nauczyć jesc by nie bylo otyle i by bylo zdrowe, nauczyć sie uczyc by cieszyło sie szkola a nie płakało jak tam idzie, nauczyć cieszyć sie życiem, sportami, kinem, teatrem, opera, podróżami, muzeami, książkami a nie tylko... ekranem telefonu czy telewizora...
Tak tego wszystkiego trzeba nauczyć.
Nie mowie, ze udalo mi sie to, nam sie to udalo i, ze sprawa jest załatwiona... ale mowie, ze wciaz sie staramy. I cieszymy z tych efektów jakie mamy.
Sobota mija wiec pracowicie.
Na obiad pyszne naleśniki z maki gryczanej z łososiem i wodorostami...
I tak sie to kreci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz