Drzewa mniej zielone ale pogoda cudna i dość ciepło. Rano byliśmy na rynku. Przytachalismy 20 kilogramów warzyw i owoców, mięso, ryby, małże świętego Jakuba, sery, jajka i śmietanę... Jak wróciliśmy to ja zabralam się za okna. Masakara u mnie. Do wielu powierzchni szklanych nie mogę dotrzeć więc są i będą brudne na zawsze no chyba, ze sobie dźwig kupię i od strony ulicy z podnośnikiem... czego robić nie zamierzam!
Wczoraj Steph posprzątał cale mieszkanie. Nie jest tak dobrze zrobione jak bym chciała ale coś jest zrobione. Ja dziś okna i balkon... Plus rynek. Teraz zagniotłam ciasto na babkę i czekam aż urośnie.
Zostało prasowanie z całego tygodnia! I lekcje na poniedziałek 50% na dystans więc trzeba wysłać i 50% na miejscu w klasie w poniedziałek. Na przyszły tydzień zostało 130 wypracowań do poprawienia i 2 rady pedagogiczne poza cala reszta oczywiście.
jak się zaczną wakacje świąteczne to pewnie zapomnę jak się nazywam z tego zmęczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz