sobota, 14 listopada 2020

Wspomnienie o Annie Politkowskiej.


To była sobota... pazdziernikowa. Mój syn, Antoni mial 14 miesięcy. Bawilam sie z nim w naszym mieszkaniu, w Bordeaux. Zadzwonił telefon. Odebrałam, cala roześmiana jak to przy zabawie z dzieckiem bywa. Glos Boris'a Dubin'a (dziś świętej pamięci, znanego rosyjskiego naukowca z Centrum Lewada) w słuchawce i te slowa po rosyjsku: "Agnieszka ubili Aniu". 

Załamałam sie. Rozpłakałam. 
Potem telefon dzwonil co kilka minut. W to popołudnie cos sie skończyło. 

A zaczęło sie tak...
W 1999 roku opuściłam Rennes by rozpocząć prace na doktoratem na paryskiej EHESS i na Sciences Po. Moja pasja byla Rosja, współczesna Rosja. Jeździłam tam juz podczas studiów na Rennes II. Później jeździłam kilka razy w roku, na dłuższe pobyty, czesto z wiza dyplomatyczna bo pracowałam dla francuskiego Ministerstwa spraw zagranicznych. Za każdym razem spotykałam Anie. Znałam jej stare i jej nowe mieszkanie - na Leśnej, gdzie została zamordowana. Piłyśmy kawa, herbate i rozmawiałyśmy o Rosji. Ze dwa razy bylam w redakcji "Nowej gazety". 
Gdy zaczęłam pracować dla Sciences Po, jako asystentka, organizowałam konferencje i ostatni raz spotkałam Anie w Paryżu. 11 i 12 kwietnia 2005 roku. Byłam w ciąży z Antkiem. Przyjechałam z Bordeaux. 

To byla duza konferencja w CERI. Prosiliśmy o ochronę dla niej bo wciąż dostawała kolejne wyroki śmierci. W tych dniach wyszła we Francji jej książka u Buchet Chastel "La Douloureuse Russie". 

Ania gratulowała mi ciąży, mówiła, ze jej corka Vera tez chciałaby byc mama ( Ania dowiedziała sie o jej ciąży na kilka dni przed śmiercią). 
Konferencja była udana aczkolwiek jak zgasło światło w sali bez okien wypełnionej ludzmi wybuchła lekka panika... nie było wiadomo czy to nie jakiś zamach. 
Po konferencji z kilkoma naukowcami i z Ania była na obiedzie w naszej restauracji-kantynie przy 35 rue Jacob. Bylo pasjonująco, wesoło czasami, smutno czesto. 

Kilka tygodni temu Maz mi przyniósł z biblioteki w Rennes ten film dokumentalny zatytulowany "List do Anny". Nie moglam sie zdecydować na jego obejrzenie. Leżał wiec sobie... kilka tygodni. Wlaczylam go wczoraj. Tyle obrazów powróciło, tyle slow. 
Dziś rano otworzyłam moja ksiazke z doktoratem opublikowana w 2009 roku... jest w niej Ania, jej słowa. 
W Rosji od tamtego czasu niewiele sie zmieniło. Rzadzą wciąż ci sami. Dziennikarze sa zabijani... wielu tych, których tam znałam, z którymi tam pracowałam... juz nie sa. 

Chciałam polecić wam ten dokument. Jest dostępnym w wielu bibliotekach metropolii Rennes. Opowiada o niezwykle odważnej kobiecie, kobiecie jakich mało...  a jaka ja na przykład chciałbym być. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz