Antek dostał swoją czapkę... duma Ginette jak i tych z Politechniki...
Pierwszy tydzień w klasie Prépa był dla Antka i jego kolegów bardzo intensywny choć jeszcze nie na 100% skupiony na nauce a raczej na integracji, poznawaniu, prezentacji. Pierwsze zdanie jakie nam powiedział syn w sobotę koło 22, jak w końcu zdołał do nas zadzwonić, było "jak mi sie tu podoba, jak mi tu dobrze".
Byl jednak bardzo zmęczony, głównie brakiem snu, emocjami związanymi z odkrywaniem nowości.
Nowości jest masa. Poczynając od jezyka dość specyficznego, który nam należy tłumaczyć po programy dyscyplin.
W ostatnia sobotę rano na przykład klasa Antoniego chodziła dwójkami po Wersalu i zbierała datki na ONG zapewniająca mieszkania dla biednych. Antek zebrał ze swoim kolega ponad tysiąc euro w dwie godziny. To było odkrycie dla niego i bardzo go to ucieszyło.
Sporym sukcesem był tez śpiew z kolega z Londynu, Augustynem, który grał na pianinie. Śpiewali Sinatra i zajęli 2 miejsce w konkursie tych muzycznych prezentacji.
Kolejna niespodzianka było poznanie tak zwanych "chrzestnych". Antek ma ich dwóch. Jeden z Monako, drugi z Wersalu pochodzą. To jego bezpośrednia linia bo chłopcy są na 2-im i ostatnim roku. Z nimi co czwartek Antoni będzie jadł kolacje, oni będą go pilotować, doradzać mu itd. Na tym jednak nie koniec. Bo jak się okazuje instytucja chrzestnych tworzy pewna sieć rozłożona na pokolenia. I 2 razy w roku ta sama linia chrzestnych się spotyka. Więc Antoni ma tez chrzestnych, którzy maja dziś 50 czy 70 lat i zajmują różne stanowiska, są zaangażowani w taka czy inna dzialalnosc. Te grupy sobie wzajemnie pomagają, się pilotują przez cale życie właściwie no chyba, ze jest konflikt.
Jedzenie jest dobre, personel cały, który poznali od pan sprzątających poprzez kucharzy, ogrodników i profesorów - wszyscy wzbudzają Antka zachwyt. Pierwsze zajęcia tez bardzo mu się spodobały. Jak zwykle geopolityka wzbudza jego największe zainteresowanie ale nauczyciele języków, matematyki czy filozofii tez są super a przede wszystkim bardzo kompetentni i do dyspozycji studentów w każdym momencie.
Jak wyglada dzień?
7:00 Pobudka
7:30 msza dla chętnych ( mój nie jest chętny)
8:15 poczatek wykładów
10:15-10:30 przerwa - rozdają jabłka na przerwie
dalej wykłady
12:30 obiad i przerwa południową
14:00 wyklady
od 16:00 - znow rozdają owoce i początek indywidualnej nauki - to znaczy w trójkami w pedagogice jezuickiej
20:00 kolacja
20:50 nauka indywidualna
22:45 koniec nauki
23:00 cisza nocna
Podczas wykładów i nauki nie wolno ani wychodzić, ani używać telefonów czy komputerów do celów innych niż nauka.
I tak od poniedziałku do piątku.
Modyfikacja w sobotę, gdyż od 18 jest czas wolny w sobotę...
Czyli dziennie jest 6 godzin wykładów.
6 godzin pracy inwydiwualnuej
razem 12 godzin pracy dziennie minimum...
Ja bym nie dala rady... a Antek się cieszy.
No coz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz