niedziela, 17 września 2017

Południowa Italia : 7. LECCE czyli barok włoskiego obcasa.

Jedna z bram wjazdowych do miasta... na chwale Karola V





Ostatni dzień w zatoce Neapolu spędziliśmy plażując i nawet przez myśl nam nie przeszło, że w nocy ziemia zatrzęsie się na wyspie Ischia.

Rano przy śniadaniu mój brat a dalej moja mama już dzownili do nas z pytaniem « czy wszystko dobrze ? » a my nieświadomi niczego całą noc przespaliśmy.


We wtorek 22 sierpnia ruszyliśmy dalej na południe aż do włoskiego obcasa i przepięknego regionu Pouilles. 380 km, autostradą, częściowo wśród robót drogowych, koło 14 godziny dotarliśmy do Lecce.

Nasz hotel okazał się taką luksusową, nowoczesną perełką, ale już go pokazywałam. Po drodze, na jednej stacji beznynowej gdzie zamiast obiadu spożywaliśmy Foccacię spotkaliśmy Paryżan i z nimi sobie przez pół godzinki poglądy o Włoszech i o Włochach wymieniliśmy.


Po zainstalowaniu się w naszym pokoju ruszyliśmy w miasto. Lecce to dość małe miasto – jego historyczna część i pełne baroku ! Całe centrum wypełnione było turystami i jak zwykle dominowali Włosi, zaraz za nimi Hiszpanie, Francuzi i Rosjanie.


Centurm jest w większej swej części tylko dla pieszych i tym lepiej bo wciąż trzeba zadzierać głowę: latarnie, balkony, gzymsy… wszystko jest misternie rzeźbione!

Jedyny wielki, militarny obiekt to zamek Karola V czyli Charles Quint.

W jednej biżuteri kupuję podarunek dla Francesci, uroczą, srebrną bransoletkę.


Popołudniu wypijamy migdałową granitę… bo migdałów tutaj zatrzęsienie a wieczorem jemy kolację w przepięknej restauracji “Vola” i jemy typowe dania regionale z ciecierzycą na przykład… Pychota! Czy Bracciolę… przypominającą nasze zrazy tyle, że z innym nadzieniem.

Spacerujemy, spacerujemy, fotografujemy i cieszymy się prawdziwym Dolce Vita!

Tęskno mi do tego błękitu i to bardzo!



Katedra barokowa, palac bisupi.



Matka z synkiem swoim kochanym

Jedyne zachowane rzysmkie ruiny


Katedralny sufit


regionalna kuchnia


I Lecce noca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz