Neapol- tyle osób uprzedzało nas przed tym miastem :
kradzieże, rozboje, jazda bez trzymanki, klaksony, brud, straszny brud, masa
bezdomnych na ulicach… nawet niektórzy napotkani Włosi twierdzili, że Neapol to
nie jest Italia ! To jest Trzeci świat !
Trudno
odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie… bo i tak i nie. Brudno jest wszędzie
i to przeraźliwie brudno, bezdomni w środku dnia śpią na ulicach czasem w samym
historycznym centrum… nikt nas jednak nie okradł ani nie napadł (co w Bordeaux zdarza się dość
często). A samo miasto ma swój urok, niezwykle ciekawą historię też, ale do
najpiękniejszych miast jakie widziałam w życiu nie należy i mieszkać bym tam
nie mieszkała.
Wystarczył
nam 1 dzień by paść ze zmęczenia w Neapolu! I od razu przypomniala mi sie znakomita powiesc Hélène Ferrante "L'amie prodigieuse", trylogia zreszta.
W ten
dzień, a była to sobota 19 sierpnia 20017 roku, ruszyliśmy z naszego hotelu o
godzinie 7 rano by dojechać do Salerno i dalej pociągiem do Neapolu. To raptem
30 kilka kilometrów, ale ponad 40 minut jazdy. Pociąg pomimo wczesnej pory pęka
w szwach. Ledwo co wleźliśmy ale wleźliśmy!
W pociągu
niczym nie skrępowani Włosi słuchają muzyki z telefonów bez słuchawek, tudzieź
grają z dziećmi w gry na tychże telefonach nie ściszając dźwięku. Im to nie
przeszkadza! Szum ogromny… wyszliśmy z głowami jak banie!
Dworzec –
Napoli Centrale – wszystko tutaj szokuje: skrajna bieda i bogactwo, brud, brud
nie do opisania i ilość migrantów wszelkiej maści.
Uciekamy
stąd szybko. Zatrzymujemy się w hotelu Best Western w drodze na stare miasto,
by napić się kawy w ciszy i spokoju. Po
pociągu trzeba odreagować!
Nasz
zielony przewodnik Michelin prowadzi nas do najstarszej części miasta czyli do
Spaccanapoli. To greckie a później i rzymskie miasto niewiele zachowało ze swej
antycznej przeszłości. Zabudowa jest tutaj raczej średnioweczna i renesansowa
choć kościoły świadczą o niemniej rozwiniętym baroku.
Korony z Anjou , z Aragon
i ta rodziny Bourbon przez wieki biły się o władzę nad Neapolem. Zostawiły one
w mieście masę zabytków w tym słynny Castello Nuovo, katedrę, opactwa i operę
słynną w całym muzycznym świecie.
To co
jednak zostało wyryte w naszej pamięci najwyraźniej to: ulice Neapolu z jego
codziennym życiem, siatkami cytryn, śpiewakami ulicznymi, neapolitańską babą,
PIZZA! Sic! – najlepszą jaką jedliśmy w całej Itali! I oczywiście szopkami…
ręcznie robionymi arcydziełami!
I to jest
najdroższa rzecz jaką zakupiliśmy we Włoszech… nasza nowa szopka
bożonarodzeniowa zrobiona przez pana Roberto Coletta. Pokażę ją przy okazji
Świąt, gdyż teraz stoi zapakowana w pudełku i czeka na swoją godzinę…
Zapraszam do obejrzenia zdjec.
Tutaj zaczyna sie Spaccanapoli... brama wjazdowa, renesansowa rodziny Anjou.
Neapol z jego uliczkami, tlokiem i wdziecznymi kapliczkami na fasadach budynkow.
Slynne neapolitanskie szopki. Ta wystawiona jest w bocznej kaplicy katedry.
Dumo czyli katedra z barokowym wnetrzem. To tutaj przechowywane sa relkwie Swietego Januario, ktore dwa razy w roku przepowiadaja niejako przyszlosc Neapolu... chodzi o krew swietego, ktora skrapla sie badz nie we wrzesniu i w styczniu.
Barokowe i renesansowe koscioly - w starej czesci Neapolu co jakies 200 metrow nowy obiekt!
Ten kosciol - dusz czyscowych przy Via Tribuanli bardzo nas zaintrygowal... dziala tutaj bratctwo pokutne i dominujaca czern budzi groze.
Jeden z odwiedzanych klasztorow.
Neapolitanska baba - cos pysznego!
Zycie codzienne Neapolu... i ten spiewak na balkonie, ktory spiewal tak jak spiewacy w operze...
Zabudowa renesansowa miasta z Castello Nuovo
Czas podwieczorku z lodami i granita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz