niedziela, 24 września 2017

12-ste urodziny Antka z kolegami ! Francuska codzienność: część 104.







 


No to pobalowaliśmy wczoraj. Całe popołudnie na antkowych urodzinach z kolegami i pół nocy na 50-tych urodzinach Didier.


 


Antek jednak jak zawsze jest, był i będzie najważniejszy.


 


Najpierw ciasta… piekłam od piątkowego wieczoru. Ogromny tort czyli mój klasyczny “Różowy poemat” bo od drugich Antka urodzin piękę zawsze ten sam, tylko dekoracja się zmienia. Upiekłam też 36 babeczek czekoladowych czy Cup cake czy jak tam kto je zwał.


Ponieważ uroczystość organizowaliśmy w klubie tenisowym Antosia to Viriginie i Carine zajęły się napojami i cukierkami.


 


Antek zaprosił 15 kolegów ale jeden nie mógł przybyć ze względów rodzinnych było więc 14 chłopców w wieku od 10 do 13 lat. Większość z antkowej szkoły, ale też z chóru, jeden ze starej szkoły i z naszej starej dzielnicy też. Przywitaliśmy każdego serdecznie i się zaczęło…


 


2 korty tenisowe były wynajęte więc grali non stop; zainstalowaliśmy stół do ping ponga i zajęliśmy też teren do gry w bule czyli Pétanque. Chłopcy wymieniali się, grali, organizowali turnieje i tak przez 2 godziny aż w końcu zgłodnieli.


Około 17 zrobiliśmy więc urodzinowy podwieczorek.


 


Ale pozachwycaliśmy się najpierw dorbym wychowaniem naszych gości. Ustawili się bowiem w kolejce do mycia rąk przed przyjściem do stolu – nikogo nie trzeba było poganiać.


Po czym kolega Antka Bertrand zaintonował… modlitwę przed jedzeniem! Co to znaczy religijne wychowanie. Szybko jednak od modlitwy przeszli do Marsylianki bo Louis rzucił, że państwu też się coś należy… Śmiechu było co niemara. Siedzieli sobie, śpiewali, rozmawiali, jedli… po czym ruszyli na murawę – na futbol.


 


O 18 godzinie rodzice zaczęli się zjeżdzać. Każdy z chłopców nas wycałował: Merci Madame, Merci Monsieur… pełna klasa.


 


Antek wniebowzięty i jeszcze obsypany prezentami: 10 książek nowych, 2 zestawy Lego, czapka z Rolland Garros, kąpielówki nowe na żagle, rękawice bramkarza do futbolu i dwie piłki do futbolu… rozpieścili go!


 


Po powrocie do domku ogarnęliśmy się wszyscy. Antek został sam a my pojechaliśmy do Anne i Didier… impreza na 30 osób, litry wina, szampana, ostrygi, foie gras, barbecue… mnóstwo znajomych i szczęśliwy Didier obcałowujący całe nasze przyjacielskie towarzystwo. Gitarzysta przygrywał nam… do 2 nad ranem…  a i tak wyszliśmy wcześniej niż pozostali goście. Dziś trudno się pozbierać ale damy radę!











2 komentarze: