Zaczęłam czytać wczoraj i... nie mogłam się oderwać. Lektura ta jest jednak momentami straszna i przerażająca. To spojrzenie na zdecydowana większość polskiego społeczeństwa z początku XX wieku czyli na chłopstwo, pozwala zrozumieć lepiej i głębiej dlaczego PRL był w ogóle możliwy z jego stosunkami społecznymi i dlaczego do dziś choć już minęło 100 lat obserwuje zachowania społeczne naznaczone ciężarem tej przeszłości i tej historii.
Właściwie ta książka odpowiada na moje pytanie, postawione kilka tygodni wcześniej o dlaczego tyle NIESZCZESLIWYCH MATEK było i jest do dziś w Polsce? To pytanie, które, jak pisałam zadaje wciąż pani Katarzyna Miller, i które przygniata. Myślę, ze spora część odpowiedzi znajduje się właśnie tutaj.
"Wyrachowanie, skąpstwo, nieżyczliwość, zazdrość i zawziętość - to cechy chłopskiego dziecka według nauczyciela szkoły spod Łowicza" ( s. 87)
albo
"Obserwacje nauczycieli potwierdzają, ze dom chłopskiego dziecka to szkola oschłości. Brak uczucia w życiu rodzinnym wywołuje ogona nieczułość dzieci, bez współczucia dla cudzego bólu, nieszczęścia, kalectwa" (s.86)
Co do gwałconych i bitych dzieci... na których los i same matki przymykały oczy
"do dzisiaj otrzymuje od niej szarlotkę i inne potrawy, które maja być forma rekompensaty. Nie może jednak doprosić się tego co stokroć ważniejsze: szczerej rozmowy, uznania swojej krzywdy, poczucia autentycznego zainteresowania swoimi uczuciami. W podobnej sytuacji szarlotka tylko pogarsza sprawę. jest dowodem na to, jak system, kultura, nazwijmy ja patriarchalna, katolicka lub wiejska, zaprogramowuje kobietę do odgrywania schematycznych ról, tłumiąc w niej poczucie prawdziwej bliskości i solidarności z własnym dzieckiem, pozbawiając instynktu chronienia i wspierania go." (s. 85)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz