Pół wieku minęło... ale jakoś trudno mi robić dzisiaj, w dniu urodzin jakiś bilans czy nawet myśleć specjalnie o tych 50 latach!
Mam co prawda inne aktualności... zostałam od wczoraj ekspertka od smoothie i purée bo Antoni bo usunięciu zębów może narazie tylko to jeść choć czuje się już dobrze i nie bierze nawet paracetamolu. Twierdzi bowiem, ze nic go nie boli. Opuchlizna zeszła. Za to bierze swój PIERWSZY w życiu ANTYBIOTYK... 18 lat się uchował bez antybiotyku!
Ogromnie się cieszę z wakacyjnego powrotu Antoniego więc spędzamy czas non stop razem i mamy sobie tyle do powiedzenia jakbyśmy się kilka lat nie widzieli.
50 lat... gdybym urodziła się w XIX wieku pewnie by już mnie nie było. A ze urodziłam się w XX wieku, po wojnach i żyje teraz w XXI to pozostaje mi jeszcze sporo lat.. taka mam przynajmniej nadzieje i robię wszystko by te lata trwały.
Moja mama mówi mi dziś, ze jak ona miała 50 lat to mój brat już się ożenił i właśnie odbywał się mój ślub. Do tego tez mi jeszcze daleko.
Dzień urodzin rozpoczęłam od sportu... jak prawie każdy dzień w roku i to od wielu lat. Dopiero popołudniu sięgnęliśmy po ciastka w oczekiwaniu na możliwość urządzenia prawdziwego święta w restauracji. Dzień jest milutki, spokojny, wypelniony życzeniami.
Wieczorem skuszę się i zrobię sobie mapę marzeń na następne 50 lat... co chce jeszcze zrobić? Co zobaczyc? Gdzie pojechać? Co przeżyć?
DLUGA będzie ta lista...
Dziękuję za zacznie wszystkim i pozdrawiam serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz