Zaczęłam ładować zdjęcia z aparatu na computer. Zajmie mi to kilka dni bo zdjęć jest ponad tysiąc a niektóre trzeba jeszcze dopracować. Załadowałam pierwszy tydzień i początek tygodnia u mojego wuja Edwarda, w Brandon. I odkryłam tę serię portretów składającą się z dziesięciu zdjęć. Antek i wujek, z najróżniejszymi minami, w znakomitych pozach, u wuja w domu.
I coś bije z tych zdjęć, jakaś taka nieokreślona radość i miłość. Już pierwszego dnia wiedziałam, że pomiędzy moim synem a 88 – letnim wujkiem narodziło się coś nagle, szybko, spontanicznie i że będzie trwać. Właśnie połączyliśmy się z wujkiem na Face time. Antek aż piszczał z radości… jak to dobrze móc się widzieć i rozmawiać pomimo takiej odległości !
Ta miłość amerykańskiego a raczej kanadyjskiego seniora i mojego syna są niezwykłe…
I tak nie mogę podsumować tej podróży w żaden sposób bo to była tak wyjątkowa podróż i tak bogata pod każdym względem, że niestety się nie da…
Mogę podać drogi i miejsca, które odwiedziliśmy, liczbę kilometrów przelecianych i przejechanych, nasze menu, uwagi, nazwy hoteli o nawet mogę podać dokładna sumę pieniędzy, którą wydałam na to czy na tamto… ale jak opowiedzieć o emocjach, o odczuciach, o tej miłości i przyjaźni, którą dzieliliśmy ?
Nie da się…
Trochę pokażą zdjęcia… resztę trzeba przeżyć i otworzyć się na nią…
Zdjęcia bedę zamieszczać systematycznie, wbrane i odsyłać do danego etapu podróży.
Ps: Po raz kolejny zwracam wasza uwage na fakt, iz nie zamieszczam na moich blogach anonimowych ani zlosliwych komentarzy. Prosze sie podpisac pod komentarzem jesli zyczycie sobie by zostal opublikowany.
To dowód na to, że nić porozumienia istnieje pomimo różnicy wiekowej, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń