niedziela, 11 września 2022

Gdy społeczeństwo atakuje... książki bądź/i kobiety to znak...

 ze dzieje się coś złego... bardzo złego. Zanika jego zlozonosc, kompleksowość. Pojawia się pewna forma uniformizacji, homogeniczności, jednomyślności... często pod płaszczykiem "porządku", "wartości" bądź "walki" o przetrwanie, o czystość, o racje.



Kilka tygodni temu próbowano zabić pisarza Salmana Rushdiego w imię fundamentalizmu i nienawiści. A ostatnio, jakiś miesiąc temu, stan Teksas w USA wycofał z bibliotek i zakazal lektury tekstu 15 letniej Anne Frank, która nazisci zamordowali w obozie koncentracyjny w Balsen. Fundamentaliści chrześcijańscy dostrzegli w tekście słowa o nagości, podziw dla nagiego, kobiecego ciała... a ze tekst napisała młoda Żydówka... Zreszta pierwszy hoolywodzki realizator filmowy "Dziennika" zmienił na ekranie jego końcówkę... by "nie było zbyt smutno i zbyt przygnębiająco". 

Od razu przypomniały mi się negocjacje z moim wydawca "Niani w Paryżu" czyli Proszynskim i spółka, który wręcz zmusił mnie do przepisania końcówki powieści bo "miała kończyć się optymistycznie"!!! a to było w 2012 roku... 

Tak sobie myślę o tych faktach... jak i o ostatniej powieść Tokarczuk, która kończę czytać czyli o "Empuzjon", podarowanej przez rodziców. Ileż pomyj wylano już na nasza wielka pisarkę i nadal się je na nią wylewa... za to, ze pisze tak doskonale książki... mniemam. 

Wniosek wyciągam tylko JEDEN... wszędzie tam, gdzie atakuje się książki i kobiety coś złego dzieje się w społeczeństwach. Przypomnijmy chociażby Afganistan w ostatnich miesiącach. Czytajmy, czytajmy różne pozycje, z różnych regon kulturowych, różnych autorów tylko taka zlozonosc pozwala na zachowanie i obronę WOLNOSCI czyli tego co NAJCENNIEJSZE! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz