Jezyki... języki obce, obce kultury, cywilizacje, mentalności, sposoby życia i myślenia. To interesowało mnie od zawsze. Głód, głód poznania i poznawania towarzyszy mi każdego dnia i właściwie w każdej dziedzinie życia poczynając od kuchni, poprzez edukacje, muzykę, relacje, literaturę i na polityce kończąc.
W ubiegłym tygodniu sięgnęłam po te powieść z uroczym tytułem "Królową serca". Treść jednak jest dużo bardziej brutalna niż sugeruje tytuł. Choć to historia miłości miedzy młoda Francuzka i Japończykiem to historia ta z lat 2 Wojny światowej przeraża swoją brutalnością.
Początek powieści jest genialny, trzyma w napięciu... jednakże jej końcówka traci zbyt mocno, jak dla mnie, standardem i slodkoscia trochę trudna do wyobrażenia.
To co mnie zainteresowało najbardziej to JEZYK. Bardzo niewielu pisarzy pisze swoje powieści w obcych językach. Zazwyczaj pierwsza wersja jest w języku ojczystym a dalej sam autor albo tłumacz pracuje nad tekstem. Milan Kundera napisał kilka powieści po francusku to jeden z wyjątków, które znam.
Mizubayashi pisze po francusku tez. I z wielka przyjemnością ale tez ciekawoscia przyglądałam się jego słowom, zdaniam, metaforom i podziwialam sposób w jaki ten japoński autor radzi sobie z francuskim. Język francuski bowiem do najłatwiejszych nie należy!
Sama napisałam kilka prac i artykułów po francusku a przede wszystkim mój doktorat, który został w formie książki w 2009 roku wydany... a pisałam go od razu po francusku. Dziś kartkuję i podziwiam... ha, ha... Moja magisterkę napisałam natomiast po rosyjsku... cale 163 strony... tez dałam radę.
Nie wiem jednak jak to do końca w naszych głowach funkcjonuje?
Fascynuje mnie to!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz