W ramach niedzielnego i wieczornego relaksu obejrzałam na Netflix polski film "Johnny"... Wiecie z pewnością, ze to część biografii księdza Kaczkowskiego, dyrektora puckiego hospicjum i człowieka, który pozwolił wielu ludziom na godna i spokojna śmierć.
Przeczytałam dwie książki księdza Kaczkowskiego, z wielka pasja i zainteresowanie... już kilka lat temu. Historia tego chłopka, który ma się zresocjalizować i relacji jaka buduje z sobą samym, z księdzem oraz innymi pracownikami czy pacjentami hospicjum jest naładowana albo wręcz przeładowana humanizmem, godności, cierpieniem ale tez ogromem radości.
Patrząc na ten obraz dociera do nas, oglądających, jak bardzo nie potrafimy umierać i jak bardzo nie potrafimy towarzyszyć tym, którzy umierają wokół nas.
We Francji to zupełnie temat tabu, zamiecione, posprzątane, nikt nic prawie nie widzi albo nie chce widzieć a niektórzy w ogóle nie porusza tematu bo może ich tez spotka?
Wydaje mi się, ze w Polsce ten temat jest jaśniej i szerzej omawiany, traktowany i po prostu obecny.
Piekny film. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz