Antycypacja, działanie i myślenie z wyprzedzeniem jest ważne w każdej dziedzinie życia. W planowaniu swoich posiłków, seansów sportu, wykonywaniu ruchów w szachach czy studiowaniu, nauce i pracy.
Wiekszosc moich uczniów porusza się jak chomiki w ciagle kręcącym się kołku.
Ilość informacji, która dostają na jednej lekcji i w ciagu jednego dnia - większość z nich nic nie antycypuje tylko odkrywa w klasie nowy temat- jest tak duża, ze topią się, giną pod powierzchnia informacyjnej wody. 80% z nich spędza lekcje na notowaniu tego co mówi nauczyciel. W pewnym momencie wyłączają się, gubią wątek, zaczynaja gadać z kolega z ławki albo coś sobie rysować czy mazać.
Zaczynaja MYSLEC i ROZUMIEC dopiero po szkole, po lekcjach. Nauka staje się więc dla nich synonimem FRUSTRACJI... Tyle godzin i znów trzeba jeszcze tyle godzin i znów nie rozumiem, o co tam chodziło...
Jak to zrobić lepiej? Ale tez jak to robią najlepsi?
Najlepsi ANTYCYPUJA. Nie odkrywają totalnej nowości w klasie tylko maja już jakieś ogólne pojęcie o tym o czym się mówi bo na początku roku przejrzeli program, podręcznik, bo z tygodnia na tydzień wysuwaja się o kroczek do przodu a nie gonia tyłami by nadrobić.
Wyobrażacie sobie kierowcę Formuły 1 albo narciarza, którzy jadą na zawody i w momencie zawodów odkrywają trasę czy stok?
Nie! to jest przygotowane zawczasu i takie tez powinno być w szkole i w życiu.
Wiec się przygotowujemy zawczasu.
Gdy zaczynam nowy rozdział z historii albo z geografii z moim uczniami rozdaje im na samym początku zaraz po podaniu ogólnego tematu i ogólnej problematyki kartki z tym co zawiera rozdział.
Jeszcze nie rozpoczęty. Ale na tych kartkach zapisuje metody pracy i nowe punkty metodologiczne, które zostaną przepracowane na danym rozdziale, podaje daty do poznania, nazwiska, spis map czy schematów, pojęcia, którymi będziemy operować. Oni wiedza to od początku... i systematycznie z lekcji na lekcje swoimi notatkami te kartki uzupełniają.
W ten sposób lekcje są znacznie bardziej interesujące bo idziemy gdzieś razem i wiemy gdzie a po drodze odkrywamy to i owo. Daje to tez czas uczniom na zilustrowanie pewnych zjawisk ich własnymi przykładami, na zastanowienie się co muszą pogłębić, o co wypytać.
Rytm mojej lekcji tez jest specyficzny.
Prowadzę ja 55 minut.
zaczynam od sprawdzenia obecności bo to wymóg formalny następnie zabieram głos... mówię o 5 do 0 minut... zaczynam od DATY DNIA - moi uczniowie ja UWIELBIAJA... opowiadam, opowiadam i na koniec wiąże z przerabianym tematem. Mówię co będziemy robić dzisiaj, czego od nich oczekuje konkretnie - ANTYCYPUJE. I dalej lekcja toczy się miedzy praca indywidualna, w grupach, zapisywaniem, wystąpieniami ustnymi itd. Kończę 2 minutowym podsumowaniem wpisującą dana lekcje w to co zrobiliśmy już wcześniej.
Dzięki tej metodzie mam średnio 2-3 punkty średniej więcej niż wszyscy inni nauczyciele w danym liceum czy gimnazjum. Dyrekcja zazwyczaj się dziwi... ale niech maja. I dostaje sporo miłości od moich uczniów i ich rodziców!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz