Zachwyciła mnie ta książka. Ta próba egzorcyzmu tego co minęło i co tkwi, głęboko w duszy, w umyśle i w ciele.
22 czerwiec 1999 rok to dzień, który na zawsze zmienił życie autorki, jej syna i ginącego w tym dniu w wypadku motocyklowym jej partnera.
Proba opisania tego co się wydarzyło, tyle lat temu brzmi jak próba wyjścia z korytarza żałoby, jak próba zrozumienia. Dlaczego? Po co?
I tak jest skonstruowana narracja:
Jeśli nie chciałabym sprzedać mieszkania...
Jeśli nie obejrzałabym tego domu...
Jeśli mój dziadek nie popełnił by samobójstwa w momencie, w którym potrzebowaliśmy pieniędzy...
Jeśli zadzownilabym do Claud'a 21 czerwca wieczorem...
Jeśli Claude nie zapomniałby 300 franków w dystrybutorze...
Jesli, jeśli... czy nasze życie potoczyłoby się inaczej?
"Dopoki nie doświadczamy żadnej katastrofy, przemy do przodu nie oglądając się za siebie, wpatrzeni w linie horyzontu, prosto. Jak wydarza się tragedia, zawracamy, powracamy do nieszczęśliwych miejsc, rekonstruujemy. Chcemy zrozumieć każdy gest, każdą decyzje. ... A przecież wierzymy, ze jesteśmy jedyni i nieśmiertelni." ( strona 23)
Bardzo refleksyjna i bardzo piękna powieść. Nie dziwi mnie, ze przyznano jej nagrodę Goncourt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz