czwartek, 15 grudnia 2022

Smutek mnie ogarnął... i sobie poszedł...


 Smutek i smuteczek bo zimno, bo szaro, bo wojna, bo tyle ludzi cierpi, bo ja sama cierpię od prawie 4 tygodni na to zapalenie zatok, które nijak nie przechodzi, bo samobójstwo znanej mi osoby, bo niezrozumienie, bo rozczarowania rodzinne i inne bo...
Jest powodów wiele i to nie zawsze neurotycznie-psychotycznych czy wydumanych ale tych realnie prawdziwych czasem do bólu fizycznego prawdziwych. 
Takze smuciłam się, smucilam się... aż nie położyłam się pod kocykiem, takim zwykłym leżącym w sypialni, na łóżku kocykiem i sie wprowadziłam się w stan hipnozy. 

I otworzyło się powoli i z mozołem moje wyższe ja, nie to niskie, małe mentalne, świadome ja, które wciąż żyje w hałasie codzienności, które wyprzedza, martwi się, zadaje pytania i mieli je jak młynek do kawy ale to moje wyższe ja, to ponad, to które jest głęboko, które JEST... i zapytałam go co byś zrobil, jak byś odpowiedział na to pytanie... i tak z mojego gardła same wychodziły dźwięki "tak" i "nie" w zależności od pytania. 
Ciezko mi było się wyprowadzić ze stanu hipnozy ( trwała rawie 50 minut) bo było mi dobrze w niej... ale wróciłam do stanu świadomości i... smutku nie ma! 
Poszedł sobie, odpłynął ja. Jest jasność, są tak i są nie. Jest spokój wewnątrz mnie... jest RADOSC. 
Zapaliło się światło! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz