Po pierwsze jest zimno, nawet bardzo zimno jak na Bretanię. Temperatury minusowe zmusiły dziś rano mojego Antka do pojechania do szkoły metrem a nie rowerem!
Ja siedzę w domu, z drobnymi wyjściami po to co niezbędne i na badania, ale siedzę opatulona w ciepłych dresach, w swetrze kaszmirowym i ze skarpetkami estońskimi z grubej, gryzącej wełny!
Grzeje na 19°C w domu bo więcej teoretycznie nie można, groza nam karami, mandatami i kontrolami... plus brakiem prądu od stycznia!
Przy narastającej fali Covid, grypy, broncholitu... niektórzy lekarze, szczególnie pediatrzy wzywają do zamknięcia szkół. Sytuacja jest dramatyczna tutaj w Rennes, w szpitalu, bo nie ma miejsc dla tylu dzieci.
Zaczyna tez brakować pediatrycznych leków...
Wesolo nie jest...
Wczoraj sama zaszczepiłam się na grypę. Objawów poszczepiennych brak.
A człowiek chciałbym się choć trochę pocieszyć idącymi świętami, grudniem, dekoracjami, smakami... Zaraz zjem pierniczka i zrobię sobie gorąca czekoladę. Podziwiam moje gwiazdy betlejemskie - oto jedna z nich. Jutro udekorujemy choinkę i dom a popołudnie spędzimy u przyjaciół na świątecznym podwieczorku. Choć tyle, aż tyle. Jestem wdzięczna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz