poniedziałek, 26 grudnia 2022

I po Swietach... we Francji.


Dzis od rana już pracujemy. Nie ma drugiego dnia Świat we Francji. Ale dobre smaki pozostały w ustach i jeszcze mały kawałek piernikowego sernika i makowca został... chociaż tyle. 

Swieta byly... nijakie, jak zawsze. W Wigilie pojechaliśmy do moich teściów z 5 siatkami jedzenia. Teściowie nic nie przygotowali do jedzenia, nie nakryli stołu, nie zapalili świeczki... Było zimno, pusto. Dom ogrzewają do 18°C więc za ciepło u nich nie jest. 
Poszliśmy na msze do lokalnego kościoła na godzinę 17. Msza była ładna, wesoła, śpiewająca. Kościół pełen ludzi i dzieci. Było przyjemnie i bardzo gwarno bo na takie msze przychodzą ludzie, którzy do kościoła rzadko chodzą więc sobie rozmawiają podczas mszy, plus dzieci biegają. Ale ja tam lubię. Teściom się nie za bardzo podobało bo w ubiegłym roku msza była podobno lepsza. W czym lepsza? Nie potrafili odpowiedzieć. 

Wigilie zrobilam cala ja. Podałam barszcz, pierogi, rybę po grecku, małże świętego Jakuba w maśle pomarańczowym i fondue z cykori, następnie pieczonego łososia w cieście francuskim ze świeża żurawiną i z sałata. Na deser była Gałąź wigilijna, która tez zrobiłam. 

A wczoraj było nas sporo bo był brat mojego męża z rodzina i siostra teściowej, która została na święta sama. Teściowa zrobiła cake z łososiem i z awokado oraz upiekła dwie perliczki i marchewki z ziemniakami i z pasternakiem w piekarniku. Ja dostarczyłam ciasta jak ten sernik czy makowce. Szwagier przywiózł butelki wina dwie a szwagierka zrobiła pasztet foie gras. Cały dzień był dość wesoły dla dzieci. Dla nas dość przyjemny, spędzony na rozmowach. 
Specjalnie wesoło nie było czy jakoś wyjątkowo. 
Po prostu bylo, minelo. 
To była nasza ostatnia Wigilia z teściami. O czym zostali poinformowani. 
Dzis powrot do pracy a w środę krótki wypad wakacyjny. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz